Przez minionych kilkanaście dni można było dostrzec, że powrót wielkiego tenisa do Państwa Środka niezmiernie sprzyjał polskim gwiazdom. Tydzień temu ważny turniej w Pekinie wygrała Iga Świątek, a teraz efektowny puchar ze wszystkimi miłymi sercu oraz kontu bankowemu przyległościami odebrał w Szanghaju Hurkacz.
Drogę do sukcesu miał niełatwą, ale mimo trudów długiej rywalizacji w powiększonym do dziesięciu dni turnieju z cyklu ATP Masters 1000, a także kilku zaciętych spotkań poprzedzających mecz o tytuł z Andriejem Rublowem świetnie dał sobie radę. Znów był tym tenisistą, który w pełni potrafi czerpać z ogromnego talentu serwisowego, ma świetną kondycję oraz zachowuje chłodną głowę nawet w najgorętszych chwilach zaciętych setów.
Finał zakończył wynikiem 6:3, 3:6, 7:6 (10-8). Polak z Rosjaninem grali nieco ponad dwie godziny (to jak na trzy wyrównane sety nie jest długo), bo obaj byli nastawieni bojowo i wielu długich wymian w chińskiej hali nie oglądano.
Czytaj więcej
Iga Świątek efektownie wygrała turniej w Pekinie i znacznie zbliżyła się do Białorusinki Aryny Sabalenki w rankingu WTA. Ostatnie w tym roku emocje z Polką za trzy tygodnie podczas turnieju mistrzyń w Cancun.
Hurkacz nie był żelaznym kandydatem do wygranej, nie tylko z racji 17. pozycji w rankingu, o dziesięć miejsc niżej niż przeciwnik. Choć obaj byli przed meczem w Szanghaju na remis (2-2), to energia Rosjanina pokazywana we wcześniejszych meczach z Grigorem Dimitrowem, Hugo Umbertem, Tommym Paulem i innymi też robiła swoje – rywal Polaka do finału nie przegrał seta.