Pomruk rewolucji. Mistrzowie z Paryża po raz pierwszy dostaną pieniądze za złoto

Każdy lekkoatleta, który zdobędzie złoto podczas igrzysk w Paryżu, dostanie 50 tys. euro. To rewolucja i wyzwanie, które władzom ruchu olimpijskiego rzuca World Athletics.

Publikacja: 12.04.2024 09:30

Pomruk rewolucji. Mistrzowie z Paryża po raz pierwszy dostaną pieniądze za złoto

Foto: PAP/EPA

Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) jest prawdopodobnie najbogatszą pozarządową organizacją globu — tylko w 2021 roku jego przychody sięgnęły 4,16 mld, a zysk wyniósł 843,8 mln dol. - ale wpływami nigdy nie dzielił się bezpośrednio z zawodnikami. Większość środków wraca wprawdzie w krwiobieg świata sportu, ale głównie poprzez federacje oraz narodowe komitety, a więc — w praktyce — działaczy.

Pieniądze z MKOl są walutą redystrybucji wpływów. Niemiecki dziennikarz Jens Weinreich jeszcze przed igrzyskami w Tokio policzył, że dla ponad połowy z 28 międzynarodowych federacji sportowych środki przekazywane z Lozanny to od 35 do nawet 96 proc. budżetu. Mowa więc o kroplówce, która wiele tradycyjnych sportów olimpijskich po prostu utrzymuje przy życiu.

Czytaj więcej

Francuzi podzieleni w sprawie Rosjan. Mer Paryża kontra Emmanuel Macron

Atleci, którzy są najważniejszym zasobem ruchu olimpijskiego, nie mają właściwie dostępu do łańcucha redystrybucji zysków (poprzez programy solidarnościowe dostają średnio jednego z każdych dziesięciu dolarów), a wymagania - zwłaszcza dotyczące zakazu promocji własnych sponsorów oraz udostępniania im wizerunku podczas igrzysk - Karta Olimpijska stawia spore. Teraz może się to zmienić, słychać już wręcz pomruk rewolucji.

Dlaczego World Athletics zaczyna rewolucję

Sygnał dał szef lekkoatletycznej World Athletics Sebastian Coe, któremu w przeszłości zdarzyło się wyłamać z zachodniego bojkotu igrzysk olimpijskich w Moskwie (1980), gdzie zdobył dwa medale, ale dziś wyrasta na odnowiciela, który nie tylko dba o interes sportowców, ale także wolnego świata, bo żadna inna federacja nie jest tak stanowcza w oporze przeciwko dopuszczeniu Rosjan do startów.

World Athletics dla mistrzów olimpijskich — ale tylko dla nich — przygotowała 2,4 mln dolarów. Podzieli je między siebie 48 złotych medalistów z Paryża, co oznacza, że każdemu przypadnie 50 tys. dolarów. To kwota, która prawdopodobnie nie zmieni życia ani kariery żadnego z nich, bo mowa o dyscyplinie, gdzie najwybitniejszych wynagradzają federacje, krajowe związki oraz prywatni sponsorzy, ale chodzi o sygnał zmiany reguł gry.

2,4 mln dolarów

przekaże mistrzom olimpijskim z Paryża World Athletics

- Nadszedł kluczowy moment dla światowej lekkiej atletyki, w którym chcemy podkreślić nasze zaangażowanie we wzmacnianie pozycji sportowców oraz uznanie roli, jaką odgrywają w powodzeniu igrzysk olimpijskich - nie kryje Coe. - Wszystkie pieniądze, jakie otrzymujemy od MKOl, chcemy przekazywać z powrotem do naszego sportu.

World Athletics redystrybucję środków rozpoczął od przekazywania co roku 5 mln dolarów krajowym federacjom na programy rozwojowe. Teraz swój udział w budżecie będą mieli złoci, a od kolejnych igrzysk — w Los Angeles (2028) - także srebrni oraz brązowi medaliści. - Trzeba od czegoś zacząć. Chcemy mieć pewność, że choć część przychodu wygenerowanego przez sportowców wróci bezpośrednio do tych, którzy sprawiają, że igrzyska są imprezą globalną - mówi Coe.

Czytaj więcej

Pranksterzy z Rosji ujawniają: Thomas Bach poprosił Ukraińców o pomoc. Kreml reaguje

Czy Sebastian Coe zostanie nowym szefem ruchu olimpijskiego

Nie brakuje głosów, że taki ruch Coe to kolejny sygnał zainteresowania udziałem w wyścigu o schedę po Thomasie Bachu, choć w wyborach na szefa MKOl nie głosują sportowcy, tylko działacze, których Brytyjczyk może raczej zniechęcić, wywierając takim ruchem presję i zmuszając do hojniejszego dzielenia się zyskami. Może widzimy więc nie tyle walkę o władzę, co raczej o rząd dusz.

„Kompetencją każdej międzynarodowej federacji oraz każdego narodowego komitetu olimpijskiego jest określenie, jak najlepiej służyć sportowcom i globalnemu rozwojowi swojej dyscypliny” - podkreśla MKOl, który w swojej 128-letniej historii nigdy nie nagradzała medalistów igrzysk finansowo, choć świat się zmienił, a w imprezie biorą udział zawodowcy i sport jest dla nich źródłem utrzymania. Tego nie zapewnią zaś chwała oraz wieniec laurowy.

Czytaj więcej

Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji

Najlepsi na uznanie wyrażone w twardej walucie mogą liczyć zazwyczaj w swoich krajach — nie tylko ze strony władz oraz sponsorów, ale także narodowych komitetów. „The Guardian” policzył, że premie dla medalistów igrzysk gwarantuje blisko 60 proc. z nich, choć nie ma w tym gronie chociażby kilku czołowych europejskich, jak brytyjski czy norweski.

Polacy pozostają na tym tle wyjątkowo uprzywilejowani. Mogą liczyć nie tylko na ustawowe stypendia i emerytury olimpijskie, ale także bogate nagrody przygotowane przez Polski Komitet Olimpijski (PKOl). Każdy mistrz z Paryża w konkurencji indywidualnej dostanie chociażby ćwierć miliona złotych, obraz od domu akcyjnego, diament inwestycyjny, bon na wycieczkę z biura turystycznego oraz 40-45-metrowe mieszkanie w aglomeracji warszawskiej wykończone „pod klucz”.

Międzynarodowe federacje, które są niejako współorganizatorem igrzysk olimpijskich, za co dostają wynagrodzenie, nigdy wcześniej nie płaciły sportowcom za krew, pot i łzy

Czy World Athletics wzmocni ruch oporu i wznieci rewolucję

50 tys. euro dla mistrza igrzysk to oczywiście wciąż niewiele w porównaniu do zarobków, na jakie mogą liczyć triumfatorzy największych imprez tenisowych czy golfowych, ale w dyscyplinach o zasięgu mniejszym niż lekka atletyka nawet takie wsparcie mogłoby być znaczące. Reprezentantów klasycznych sportów olimpijskich próżno wszak szukać na liście najlepiej opłacanych sportowców globu, gdzie królują koszykarze, piłkarze, pięściarze oraz kierowcy wyścigowi.

Czytaj więcej

Prezes Radosław Piesiewicz: PKOl to nie jest moje księstwo. To dobrze prosperująca instytucja

- To kluczowe, aby zatrzymywać  największe talenty przy naszym sporcie — podkreśla Coe i robi w tym kierunku pierwszy, mały krok. Stowarzyszenia sportowców w przeszłości wielokrotnie oceniały krytycznie model redystrybucji środków zaproponowany przez MKOl, ale protesty kończyły się na słowach. Zmiana, którą zaproponowała World Athletics, może tylko wzmocnić ruch oporu.

Międzynarodowe federacje, które są niejako współorganizatorem igrzysk olimpijskich, za co dostają wynagrodzenie, nigdy wcześniej nie płaciły sportowcom za krew, pot i łzy. Niewykluczone, że za sprawą ruchu Coe'a staje się to kwestią czasu. „The Times” słusznie zauważa, że akurat z okien luksusowej siedziby MKOl w Lozannie wyraźnie widać, że statek z ideą szlachetnej rywalizacji amatorów, której miał hołdować twórca nowożytnych igrzysk Pierre de Coubertin, dawno odpłynął.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) jest prawdopodobnie najbogatszą pozarządową organizacją globu — tylko w 2021 roku jego przychody sięgnęły 4,16 mld, a zysk wyniósł 843,8 mln dol. - ale wpływami nigdy nie dzielił się bezpośrednio z zawodnikami. Większość środków wraca wprawdzie w krwiobieg świata sportu, ale głównie poprzez federacje oraz narodowe komitety, a więc — w praktyce — działaczy.

Pieniądze z MKOl są walutą redystrybucji wpływów. Niemiecki dziennikarz Jens Weinreich jeszcze przed igrzyskami w Tokio policzył, że dla ponad połowy z 28 międzynarodowych federacji sportowych środki przekazywane z Lozanny to od 35 do nawet 96 proc. budżetu. Mowa więc o kroplówce, która wiele tradycyjnych sportów olimpijskich po prostu utrzymuje przy życiu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Francuzi podzieleni w sprawie Rosjan. Mer Paryża kontra Emmanuel Macron
Sport
Pranksterzy z Rosji ujawniają: Thomas Bach poprosił Ukraińców o pomoc. Kreml reaguje
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?