Reklama

W Wyrykach rakiety były trzy. Dlaczego tylko tu ich użyto?

W rejonie podlubelskich Wyryk, broniąc się przed rosyjskim nalotem, wystrzelono aż trzy rakiety powietrze–powietrze. I nie wiadomo, czy na pewno chodziło o nalot dronów – ustaliła „Rzeczpospolita”. – Z całą pewnością nie strzelano drogimi pociskami do dronów-makiet, czyli gerberów – wskazują nasze źródła.

Publikacja: 25.09.2025 15:00

Dach uszkodzonego budynku mieszkalnego w Wyrykach

Dach uszkodzonego budynku mieszkalnego w Wyrykach

Foto: REUTERS/Kacper Pempel

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Dlaczego zdecydowano się na użycie rakiet w rejonie podlubelskich Wyryk?
  • Jakie były okoliczności użycia dwóch typów myśliwców podczas operacji wojskowej?
  • W jaki sposób incydent został zinterpretowany w kontekście międzynarodowym?
  • Dlaczego prokuratura utajniła postępowanie?

Zmasowany atak dronów na terytorium Polski miał miejsce w nocy z 9 na 10 września. Część z nich została zestrzelona, a pozostałe spadły na pola i budynki gospodarcze. Nikt nie został poszkodowany, za to uszkodzony został dom jednorodzinny w miejscowości Wyryki w województwie lubelskim, na który rakietą wystrzeloną przez F-16, o czym jako pierwsza poinformowała „Rzeczpospolita”.

Reklama
Reklama

Według naszych nieoficjalnych informacji w tym rejonie wystrzelono jednak nie jedną, ale w sumie trzy rakiety. Dlaczego polskie i sojusznicze myśliwce tylko tu zdecydowały się użyć pocisków rakietowych? – Ponieważ taka była sytuacja i potrzeba. Zniszczone zostały cele, które – jak oceniono – stanowiły realne zagrożenie – wskazują nasze źródła.

Zneutralizowano zagrażające Polsce obiekty. Strzelał polski F-16, czy również holenderski F-35?

Jak napisała „Rzeczpospolita” – strzelano rakietą z polskiego myśliwca F-16 i to jego załoga była „ogniwem wykonawczym”. – To, że nasi strzelali, jest pewne, jednak nie jest wykluczone, że dodatkowo mogli strzelać również Holendrzy – wskazuje nasze źródło, ale dodaje, że udział Holendrów w F-35, o którym pisała również „Rzeczpospolita”, sprowadzał się przede wszystkim do rozpoznania.

F-35 posiada zaawansowane sensory, rozpoznaje i przekazuje informacje o tym, co widać, potrafi uszczegółowić obraz przekazywany z radarów dalszego zasięgu czy z naziemnych. Może więc pełnić funkcję „węzła” danych.

Reklama
Reklama

Jednak w polską przestrzeń powietrzną w rejonie Wyryk wleciało dużo celów – niektóre rozpoznano jako stanowiące poważne zagrożenie, dlatego do ich zestrzelenia użyto w sumie trzech rakiet – niewykluczone, że jeden z pocisków pochodził z holenderskiego F-35.

– Wojsko zniszczyło to, co uznało za duże zagrożenie, zrobiło to bardzo szybko – wskazują nasze źródła.

Wyjaśnienie sprawy może okazać się bardziej skomplikowane, niż się początkowo wydawało, ponieważ oba samoloty – zarówno F-16, jak i F-35 – przenoszą taki sam typ pocisków: w przypadku rakiet powietrze-powietrze są to pociski AIM 120 AMRAAM w wersji C7 oraz AIM-9X.

Wojsko milczy, chcąc chronić pilotów. Prokuratura zasłania się „bezpieczeństwem państwa”, bo ma „różne wersje zdarzenia”

Jaki obiekt lub obiekty wypuszczone w ramach rosyjskiej prowokacji znalazły się w rejonie Wyryk i co konkretnie zestrzeliły samoloty NATO?

MON milczy, śledczy również – postępowanie dotyczące nocnego nalotu utajniono, a po naszym tekście postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Lublinie wzięła pod nadzór Prokuratura Krajowa.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

To nie był rosyjski dron? Minister: Bardzo prawdopodobne, ale nie należy się tym emocjonować

Początkowo lubelska prokuratura szeroko informowała, gdzie i jakie drony w jakich częściach kraju odnaleziono – dziś nie odpowie już na pytania, co tak naprawdę wleciało do Polski, zwłaszcza w Wyrykach. Nawet nie wiemy, ile z 18 odnalezionych szczątków dronów to tzw. wabiki, a ile z nich to drony uderzeniowe lub innego typu obiekty.

Z uwagi na dobro postępowania oraz jego charakter, pozostający w ścisłej relacji z bezpieczeństwem Państwa i polskich obywateli, prokuratura nie ujawnia szczegółowych informacji dotyczących jego przebiegu”  uzasadnia odmowę prok. Anna Adamiak, rzeczniczka Prokuratora Generalnego. Dodając, że „w każdym przypadku ujawnienia urządzeń samodzielnie poruszających się w przestrzeni powietrznej lub ich szczątków dla dokonania prawidłowych ustaleń co do identyfikacji urządzeń niezbędne jest skorzystanie z wiedzy specjalnej, którą posiadają biegli z zakresu uzbrojenia”.

Drony używane przez armie Rosji i Ukrainy

Drony używane przez armie Rosji i Ukrainy

Foto: PAP

Na koniec jej odpowiedzi pada zagadkowe zdanie: „Przyjęcie przez prokuratora prowadzącego postępowanie, niezależnie od jego przedmiotu, różnych wersji zdarzenia jest konsekwencją oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego”.

Co mogła wysłać Rosja? Wojsko i śledczy nie zdradzają, co wleciało do Polski

Mogło chodzić np. o dron z ładunkiem wybuchowym, rosyjską rakietę z ładunkiem bojowym albo – co Rosja już praktykowała – rakietę mającą głowicę z betonową wkładką (jaką ostatnio znaleziono w kwietniu 2023 r. pod Bydgoszczą) lub inne rosyjskie obiekty. – Z całą pewnością nie strzelano drogimi pociskami do dronów-makiet, czyli gerberów – wskazują nasze źródła.

Reklama
Reklama
IBRiS - badanie zaufania do armii (2025 rok)

IBRiS - badanie zaufania do armii (2025 rok)

Foto: PAP

Informacje o użyciu trzech rakiet do zestrzelenia celów nad Wyrykami w nowym świetle stawiają wypowiedź ministra Radosława Sikorskiego podczas niedawnego przemówienia w ONZ  w części zaadresowanej do rosyjskich władz powiedział: „Mam tylko jedną prośbę do rosyjskiego rządu: jeśli kolejny pocisk lub samolot wleci w naszą przestrzeń powietrzną bez pozwolenia, celowo lub przez przypadek, i zostanie zestrzelony, a wrak spadnie na terytorium NATO, proszę, nie przychodźcie tu później skamleć. Zostaliście ostrzeżeni”.

Zaplanowana prowokacja Rosji

Wszystko wskazuje na to, że w nocy z 9 na 10 września Rosjanie z rozmysłem zaplanowali wieloetapową prowokację, żeby przetestować reakcję NATO, w tym Polski – wypuścili całą serię dronów, z których większość to makiety, czyli wabiki (choć i tych były dwa rodzaje, w tym egzemplarze trudne do odróżnienia od prawdziwych), które miały odciągnąć uwagę wojska od rzeczywistego celu w rejonie miejscowości Wyryki.

– Od strony wojskowej reakcja NATO i Polski wypadła wręcz wzorcowo, gorzej było z częścią komunikacyjną – dla społeczeństwa, jak i z poinformowaniem prezydenta, który twierdzi, że nie otrzymał informacji o rakiecie, jaka spadła na dom w Wyrykach – wskazuje jeden z naszych rozmówców.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Wojsko
Rosyjskie samoloty nad Bałtykiem. NATO poderwało myśliwce
Wojsko
Rosyjskie samoloty powinny być zestrzeliwane przez polskie wojsko? Są wyniki sondażu
Wojsko
Akcja wojska na Lubelszczyźnie. Żołnierze prowadzą poszukiwania
Wojsko
Dlaczego żołnierze GROM zginęli podczas skoków desantowych w USA?
Reklama
Reklama