Iga Świątek od trzech dni gra na głównym korcie centrum tenisowego w Dubaju zawsze o tej samej, wieczornej (czasu lokalnego) porze, co oznacza lekki chłód i konieczność startu w długim rękawie, ale też nie trzeba się męczyć w ostrym słońcu, no i piłki ponoć latają nieco wolniej, co raczej sprzyja stylowi gry Polki.
W spotkaniu z Qinwen Zheng dość szybko mogła się jednak rozgrzać wymianami wagi ciężkiej, gdyż chińska tenisistka ręki raczej nie wstrzymuje, wychowana w trudach kilku szkół gry, od Wuhan i Pekinu po Barcelonę, jest z tych, które wierzą w konkret potężnych uderzeń zza końcowej linii plus stosowny serwis, a nie sztukę wolejów, skrótów, lobów i sprytnych rotacji.
Czytaj więcej
W Dubaju sprawy wróciły na zwykłe tory: w 1/8 finału Iga Świątek wygrała z Eliną Switoliną, Magdalena Fręch przegrała z Jeleną Rybakiną. W czwartek ćwierćfinały
Ostatnie tygodnie wskazywały, że Chinka ma rację stosując tę grę, dotarła przecież do finału Australian Open, gdzie zderzyła się z jeszcze wiekszą siłą Aryny Sabalenki, ale wyraźnie widać, że ten kierunek tenisa jej się podoba.
Iga jednak lubi grać z Qinwen Zheng, bo taką rywalkę dość łatwo pozbawić celności odbić kierując piłki w kąty kortu, mieszając kierunki i rotacje. Grały ze sobą już szósty raz, nie zawsze Polka wygrywała gładko, bo siła robi swoje, ale w czwartkowy wieczor w Dubaju miło było patrzeć, jak polska liderka rankingu WTA dojrzale kieruje wymianami, bez trudu narzuca warunki wymian i, w efekcie, wygrywa punkt za punktem. Mecz z finalistką Australian Open skończył się wynikiem 6:3, 6:2 dla Igi Świątek, brawa były w pełni zasłużone. Bilans Polki z Chinką wciąż jest doskonały: sześć zwycięstw w sześciu spotkaniach.