Polacy bardzo długo czekali na ten mecz. Od kiedy Adam Nawałka wezwał zawodników na zgrupowanie w Juracie, do pierwszego gwizdka sędziego z Bahrajnu Nwafa Shukralli minęło ponad 30 dni. Miesiąc napięcia, rosnącej presji, myślenia i czytania o mistrzostwach.
Niestety, gdy w końcu piłkarze znaleźli się w ogniu walki, nie wyglądali jak gracze gotowi do najpoważniejszego wyzwania. Przeciwnie, byli tak śnięci i ospali, że sami strzelili sobie dwie bramki.
Selekcjoner długo zastanawiał się, kto ma zastąpić kontuzjowanego Kamila Glika na środku obrony. Z początku, jeszcze podczas zgrupowania w Arłamowie, wydawało się, że największe szanse ma Jan Bednarek. Już podczas treningów w Soczi zaczęły jednak rosnąć akcje Thiago Cionka i ostatecznie selekcjoner postawił na rozwiązanie sprawdzone (Cionek rozegrał sześć meczów w eliminacjach).
W 38. minucie po fatalnej stracie piłki przez Łukasza Piszczka i świetnym wyprowadzeniu jej przez Sadio Mane sprzed pola karnego uderzał Idrissa Gueye, a Cionek znalazł się na drodze piłki. Odbiła się od niego i zmyliła Wojciecha Szczęsnego. Przegrywaliśmy po samobóju.
Nieszczęście zbliżało się stopniowo. Zawodnicy Nawałki grali wolno, nie mieli sposobu na sforsowanie defensywy Senegalu. Jedynym, który próbował czegokolwiek poza utartym schematem, był Piotr Zieliński, ale i on był najwyżej jednookim wśród ślepców.