Byłem bliżej niektórych wydarzeń i dobrze wiem, że kilka konfliktów przypomnianych w filmie było bardziej drastycznych, niż pokazano je na ekranie, ale autorzy zrobili to elegancko.
Nietrudno się zorientować, że najwięcej emocji wzbudzał konflikt Błaszczykowskiego z Robertem Lewandowskim. Na potrzeby filmu zainteresowani po latach opowiadali o tym podobnie: byliśmy młodsi, gdybyśmy mieli dzisiejsze doświadczenie, zapewne udałoby się uniknąć scysji. Kiedy Lewandowski przyjechał do Dortmundu, Błaszczykowski i Łukasz Piszczek podjęli się roli przewodnika młodszego kolegi. Kiedy ten już uznał, że da sobie radę sam, więzy z rodakami rozluźnił. A do wybuchu wystarczy iskra.
Czy można stawać po którejś ze stron? Ja bym się nie odważył. Kroplą, która przepełniła miarkę, było odebranie Błaszczykowskiemu opaski kapitana reprezentacji i przekazanie jej Lewandowskiemu. Adam Nawałka dość ogólnikowo uzasadnia decyzję w filmie, ale przynajmniej się stara. Nie ma natomiast wypowiedzi tego, który był rzekomo pomysłodawcą całej zmiany. Rzekomo, bo choć autorzy poprosili ówczesnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka o wypowiedź, ten odmówił udziału.
Informacja o tym, podana bez komentarza na czarnym ekranie, ma bardzo mocną wymowę. Uważam, że Boniek stracił. Nie musiał występować, ale mógł przedstawić swój punkt widzenia i nie skorzystał. Szkoda, bo jego głos jest zawsze ważny. A poza tym dlaczego legenda polskiej piłki nie chce wziąć udziału w filmie o innej legendzie?
Boniek być może nie wie, że zmiana kapitana wpłynęła na atmosferę wokół kadry. Wśród dziennikarzy również, bo wielu zaczęło kalkulować: bronić Kuby czy klaskać Lewemu? Kuba to spokojny człowiek, on nie odmawia, ale z Lewym – wspaniałym piłkarzem i celebrytą – lepiej dobrze żyć. Bo zależy nam na wywiadzie, chcemy, żeby przyjął zaproszenie do studia i podpisał koszulkę. Lewandowski nabija kasę, Błaszczykowski mniej.