To, co los dał Rakowowi dwa tygodnie temu w Sosnowcu, to z nawiązką zabrał w stolicy Portugalii. Wtedy piłkarze Sportingu przez niemal cały mecz grali w dziesiątkę po czerwonej kartce Viktora Gyokeresa. Teraz w takiej sytuacji znalazł się Raków, bo szybko z boiska został wyrzucony Bogdan Racovitan.
Mistrzowie Polski padli w tym meczu ofiarą własnej konsekwencji. Trener Dawid Szwarga zawsze chce grać w ten sam sposób, atakować przeciwnika już pod jego bramką i szybko odbierać piłkę. Jeśli to się uda, to od razu pojawia się szansa na gola, ale jeśli przeciwnicy ominą pressing, to robi się niebezpiecznie, bo obrońcy nie mają asekuracji i każdy błąd może kosztować stratę gola.
Rumuński obrońca próbował w polu karnym zatrzymać Jerry'ego St Juste'a, ale robił to zbyt mocno i rywal padł na boisko. Sędzia najpierw pozwolił grać, ale po analizie VAR zmienił zdanie. Podyktował rzut karny i pokazał Racovitanowi czerwoną kartkę. Vladana Kovacevicia pokonał Pedro Goncalves i wtedy emocje opadły.
Czytaj więcej
Mecz nie był porywający, ale Legia osiągnęła cel. Wygrała ze Zrinjskim 2:0, nie dając przeciwnikowi ani przez chwilę nadziei, na jakiekolwiek zdobycze.
Przy takiej przewadze umiejętności piłkarzy Sportingu i stracie jednego zawodnika piłkarze Rakowa mieli minimalne szanse na odrobienie strat. Po stracie gola głównie mądrze się bronili, a piłkarze gospodarzy nie byli zainteresowani podkręcaniem tempa. Za kilka dni czeka ich mecz z Benfiką, więc oszczędzali siły pilnując tyłów i licząc na to, że kolejne gole "same" wpadną. Doczekali się tego po przerwie, kiedy Marcus Edwards dośrodkował w pole karne, a Milan Rundić nie zdążył schować ręki. Sędzia, po raz drugi po naradzie z wozem VAR podyktował rzut karny, a Goncalves zdobył drugiego gola.