"Rzeczpospolita": Czy wygrany konkurs trochę bolał?
Wojciech Nowicki: Fizycznie rzecz biorąc, tak. Gdy zeszła adrenalina, poczułem walkę w nogach, ale gdy już się wyspałem, poszedłem do fizjoterapeuty i można żyć.
Dokuczała panu obecność w kole dopingowego winowajcy, Białorusina Iwana Tichona?
Podchodzę do tego z obojętnością. To tylko dodatkowy przeciwnik, nie traktuję tego emocjonalnie, choć wiem, jaka historia ciągnie się za Tichonem.
W konkursach sprawia pan wrażenie obojętnego na otoczenie. Tak jest?