35-letni Włodarczyk już wie, jak smakują zwycięstwa, ale wie też, jak gorzkie bywają porażki. Jedenaście lat temu pokonał na warszawskim Torwarze Steve'a Cunninghama i zdobył pas IBF w wadze junior ciężkiej. Pół roku później, w katowickim Spodku, stracił go w rewanżu z Amerykaninem. – Nie byłem wtedy sobą. Gdy się obudziłem z letargu, było już za późno – mówił „Rz" po przegranym pojedynku.
W 2010 roku jednak znów był mistrzem, tym razem WBC, po wygranej z Włochem Giacobbem Fragomenim w Łodzi. Pas ten we wrześniu 2014 roku odebrał mu w Moskwie Rosjanin Grigorij Drozd. A „Diablo" znów tłumaczył, że nie był wtedy sobą.
W sobotę, w poznańskiej Arenie jego rywalem będzie urodzony w Armenii Noel Gevor. Jego prawdziwe imię i nazwisko to Norair Mikaeljan. Zmienił je na nazwisko ojczyma, który związał się z jego matką. Khoren Gevor, też Ormianin, był czołowym zawodowcem w wadze średniej, mistrzem Europy, walczył o pas WBO z Arthurem Abrahamem (kolejny Ormianin z niemieckim paszportem), ale został znokautowany. To on od kilku lat stoi w narożniku Noela, jest jego trenerem.
Faworytem będzie Włodarczyk, ale Gevora nie można lekceważyć. Jest dziewięć lat młodszy, wyższy i niepokonany. Sporo potrafi, dobrze porusza się na nogach, umie się bronić. I jest bardzo głodny sukcesu.
Stawką w tym pojedynku jest nie tylko prawo do walki o należący przed laty do Włodarczyka pas IBF z Rosjaninem Muratem Gassijewem. We wrześniu rusza bowiem arcyciekawy turniej z sięgającą 50 mln dolarów pulą nagród, w którym wezmą udział najlepsi pięściarze wagi junior ciężkiej i superśredniej.