Każdy z nich jest pięściarzem wybitnym i wyjątkowym zarazem. Można do tego grona dołączyć jeszcze Saula Alvareza czy Anthony'ego Joshuę, dodać kilka innych znakomitości zawodowych ringów, ale Usyk, Łomaczenko i Crawford zrobili najwięcej, by postawić ich na podium. Z powodzeniem można ich zamienić miejscami, w moim rankingu bez podziału na kategorie to Łomaczenko jest liderem.
Ukrainiec Ołeksandr Usyk wygrał w tym roku prestiżowy turniej Word Boxing Super Series (WBSS), deklasując w finale rosyjskiego króla nokautu Murata Gassijewa. Niewielu spodziewało się, że tak będzie wyglądał pojedynek w Moskwie.
Leworęczny Usyk zwykł powtarzać pytany o swoje atuty: nogi karmią wilka. I raz jeszcze pokazał w praktyce, że nikt w wadze junior ciężkiej (90,7 kg) nie ma takiej pracy nóg jak on. Jest po prostu nieuchwytny dla rywali, a Gassijew był kolejnym, który się o tym boleśnie przekonał. Usyk zunifikował wszystkie pasy (WBC, WBA, IBF, WBO) i został niekoronowanym królem tej kategorii.
Dwaj z Ukrainy
Kilka miesięcy później jako pierwszy w historii postawił je wszystkie na szali, walcząc w Manchesterze z Tonym Bellewem. Anglik zaczął wspaniale, ale tego dnia Usyk byłby nieosiągalny dla nikogo i w ósmej rundzie wygrał przez nokaut.
Czy Ukrainiec jest lepszy od Łomaczenki albo Crawforda? To pytanie bez odpowiedzi. Nie ta waga, inni rywale, ale poziom umiejętności i wrażenia artystyczne podobne.