Serbowie, obrońcy tytułu, zagrają w hali w Halmstad. Najważniejszą postacią meczu będzie mistrz Wimbledonu i nowy numer 1 światowego tenisa – Novak Djoković. Choć to mecz wyjazdowy i przewaga własnego kortu zwykle ma znaczenie, to jednak Szwedzi nie mają armat. Obaj singliści: Ervin Eleskovic i Michael Ryderstedt to debiutanci z trzeciej i czwartej setki rankingu ATP, najwięcej doświadczenia ma deblista Simon Aspelin, a najwięcej sukcesów za sobą kapitan Thomas Enqvist.
Chociaż w przeszłości bywało różnie (bilans meczów Szwecja – Serbia to 4-4), tym razem kandydatów do zwycięstwa łatwo wskazać także dlatego, że kapitan Enqvist mówił, że wynik nie ma znaczenia, większą korzyścią jest nauka jego tenisistów. Eleskovic dodał, że chciałby mieć po prostu frajdę z walki z tak mocnymi rywalami. W piątek najpierw Victor Troicki zagra z Ryderstedtem, potem Djoković z Eleskovicem. W deblu też Serbowie mają przewagę, bo do wybitnego specjalisty Nenada Zimonjicia dołączy zapewne twardy Janko Tipsarević. Zwycięzcy tego meczu zmierzą się w półfinale z Argentyną lub Kazachstanem.
Mecz w Buenos Aires też ma na papierze wyraźnego faworyta. W składzie Argentyny jest wracający do zdrowia i formy Juan Martin Del Potro, który nie grał dla drużyny przez dwa lata, od czasu przegranego 2:3 ćwierćfinału z Czechami w Ostrawie w 2009 roku. Kapitan Tito Vazquez uznał, że pierwsza rakieta Argentyny – Juan Ignacio Chela wystąpi tylko w deblu. Drugim singlistą jest Juan Monaco. W ekipie nie ma Davida Nalbandiana, który podczas Wimbledonu doznał kontuzji nogi. Kazachstan to po Szwecji najmniej doświadczony zespół w ćwierćfinałach, ale sensacyjne zwycięstwo nad Czechami w poprzedniej rundzie (3:2 w na wyjeździe) i pierwszy w kronikach awans do grupy światowej robią jednak wrażenie. Liderem drużyny jest Michaił Kukuszkin, który był bohaterem meczu w Ostrawie – pokonał Tomasa Berdycha. – Będzie ciężko, ale się nie boję – zapowiada.
Mecz Niemcy – Francja w Stuttgarcie będzie zapewne zacięty, ale i w tym spotkaniu rankingi są dość zdecydowanie po stronie gości, cała trójka: Gael Monfils, Richard Gasquet i Jo-Wilfried Tsonga jest wyżej, niż nr 1 w Niemczech – Florian Mayer. Gospodarze mają także przeciw sobie statystykę: grali z Francuzami trzy razy w ciągu ostatnich piętnastu lat i nie wygrali nawet jednego pojedynczego meczu. Zwycięstwo niemieckiej drużyny oglądano zaś ostatni raz przed wojną, w 1938 roku w Berlinie. Bilans spotkań wynosi 6-2 dla Francji. W reprezentacji Guya Forgeta pojawi się po trzech latach przerwy Gasquet i to on otworzy rywalizację z Mayerem. Niemcy wybrali korty ziemne, może dlatego kapitan Forget oszczędza Tsongę, półfinalistę Wimbledonu i wstępnie zgłosił go tylko do sobotniego debla. Jeśli gospodarze mają wygrać, to ściany jednak muszą im pomóc, choć Philipp Petzschner, bohater poprzedniego spotkania z Chorwacją (3:2, wywalczył decydujący punkt) twierdzi, że rankingi nie mówią wszystkiego, gdyby mówiły, nie byłby deblowym mistrzem Wimbledonu w 2010 roku.
Niemcy lub Francja zagrają w półfinale z lepszymi w meczu USA – Hiszpania. To spotkanie odbędzie się w Teksasie, na kortach twardych, więc Andy Roddick i Mardy Fish powinni czuć się dobrze w grze z Davidem Ferrerem i Fernando Verdasco. Rafael Nadal ma wolne, musi wyleczyć wimbledońską kontuzję. Wynik nie jest łatwy do przewidzenia, rankingi mniej więcej się równoważą, historia też niewiele podpowiada (bilans: 5-4 dla USA), ale na swojej ziemi Amerykanie z Hiszpanami nie przegrali. Może zadecyduje wyraźna przewaga amerykańska w deblu, na korcie staną liderzy rankingu, bliźniacy Mike i Bob Bryanowie. Hiszpania wygrała w poprzedniej rundzie dość łatwo z Belgią w Charleroi 4:1 (grał Nadal). Amerykanie zwyciężyli także 4:1 Chile w Santiago. Nowym kapitanem USA jest Jim Courier, rywali prowadzi Albert Costa.