Z polskiego punktu widzenia w londyńskiej hali O2 najważniejszy był deblowy mecz Łukasza Kubota i Marcelo Melo, który decydował o kolejności Polaka i Brazylijczyka w grupie. Mistrzowie Wimbledonu przegrali z Jamie Murrayem i Bruno Soaresem, zakończyli rywalizację na drugim miejscu, trafili zatem w półfinale na parę Ryan Harrison i Michael Venus – wedle rankingu najsłabszą, w praktyce na razie najmocniejszą, bo bez porażki w spotkaniach grupowych.
Mecze singlowe piątku rozpoczął mecz Davida Goffina z Dominikiem Thiemem. Zasada była prosta: lepszy awansował do półfinału, w którym trafiał na Rogera Federera. Zadanie znacznie lepiej wykonał Belg, zwyciężył 6:4, 6:1, choć początek był mylący: to Austriak prowadził 3:0 i 15-0.
Potem jednak kolejno 15 punktów zdobył Goffin, zmiana wyniku była radykalna. Główny sposób Belga na Thiema to wolna gra, podczas której Austriak nie mógł wykorzystał umiejętności gry siłą rywala. Zamiast potężnych kontr publiczność oglądała liczne błędy i szybkie rozstrzygnięcie.
Grigor Dimitrow grał z rezerwowym Pablo Carreno Bustą w zasadzie tylko o premię i sławę, bo awans (z pierwszego miejsca w grupie) już miał pewny. Bułgar potwierdził dobrą formę, zwyciężył Hiszpana 6:1, 6:1. – Chciałem podtrzymać dotychczasowy styl mych meczów, i udało się. Nie popełniałem błędów, grałem prosto i skutecznie, w tej prostocie była ma siła – mówił zwycięzca.
W sobotę półfinały. Najpierw o 13 zagrają deble: Kubot i Melo kontra Harrison i Venus, następnie o 15. Federer kontra Goffin. W tym spotkaniu wskazanie kandydata do awansu jest dla wielu proste, Szwajcar nie przegrał nigdy z Belgiem, walczyli sześć razy, niedawno w Bazylei był wynik 6:1, 6:2. Trudno liczyć, że metoda dobra na Thiema okaże się skuteczna na szwajcarskiego mistrza.