Ten mecz w niedzielę, dziś gwiazdami będą Venus i Serena Williams. Oba finały o 15.00.
W piątkowych półfinałach Federer wygrał z Niemcem Tommym Haasem 7:6 (7-3), 7:5, 6:3, a Andy Roddick pokonał Andy,ego Murraya 6:4, 4:6, 7:6 (9-7), 7:6 (7-5).
Scenariusz na pierwszy półfinał był taki, że wygra Szwajcar, ale Niemiec przekona do siebie tych, którzy rzadko mieli okazję go oglądać. Obaj zagrali dobrze swoje role, choć w przypadku pokonanego mieliśmy odrobinę niedosytu.
Niemiecki tenisista przez dwa i pół seta walczył dzielnie. Był energiczny, czarował swobodą bekhendu, chwilami serwował lepiej i nie mieliśmy wrażenia, że wyszedł na kort centralny by ładnie wypaść, ale by wygrać. Od Federera różniło go to, że za bardzo się niecierpliwił. Widać było, że jednak stres w nim tkwi. Tie-break wyjaśnił, że Szwajcar panuje nad meczem. Parę szybszych piłek, odrobinę większe ryzyko i była nagroda. Powtórzył tę zmianę tempa w końcówce drugiego seta i ponownie Haas nie miał sposobu na odwrócenie losów spotkania.
Federer ostatnie piłki zagrał najlepiej, choć jeszcze w połowie seta pokazał, że tenis to nie wojna. Posłał piłkę tuż za siatkę, Haas dobiegł, oddał jeszcze bliżej linii i widział już susy rywala, więc rozstawił szeroko ręce, by z udawaną desperacją zasłonić kort. Piłka po lobie Szwajcara wylądowała na aucie, zabawę mieli obaj. Śmiech się skończył, bo Federer zaraz zdobył gema. Za chwilę były trzy meczbole. Wystarczył jeden, smecz z wyskoku w stylu Pete’a Samprasa.