Jesienią we Wrocławiu gospodarze rozbili Legię 4:0, a to znaczy, że w ciągu 180 minut piłkarze z Warszawy nie potrafili wbić Śląskowi choćby jednej bramki. Trener Jacek Magiera może mieć pewnego rodzaju satysfakcję. Ustawił swoją drużynę tak, żeby odebrać legionistom wszelkie atuty.
Jednak w Warszawie Śląsk nie zrobił też wiele żeby wygrać. To gospodarze mieli przewagę. Częściej strzelali (chociaż na ogół niecelnie), zdobywali rzuty rożne. Śląskowi to było na rękę. Miał z przodu dwóch napastników: Erika Exposito i Patryka Klimalę, dających nadzieję na choćby jedną udaną akcję.
To się nie udało. Wystarczy powiedzieć, że pierwszy celny strzał na bramkę Exposito oddał dopiero na kwadrans przed zakończeniem gry. Drugi, który musiał bronić Dominik Hładun padł w ostatniej minucie. To wszystko.
Legia - Śląsk. Jak wyglądał mecz w Warszawie?
Legia była częściej przy piłce, jednak niewiele z tego wynikało. Ostatnio na stadion przychodzi regularnie około 25 tysięcy kibiców, których optymizm nigdy nie opuszcza, a nadzieja rodzi się wraz z każdym transferem.
Tym razem chodzi o transfer trenera. Nowy - Goncalo Feio debiutował przed tygodniem w Częstochowie, skąd przywiózł remis 1:1. Od tamtej pory miał nieco więcej czasu na poznanie drużyny, więc teoretycznie mógłby próbować jakichś własnych rozwiązań. Nie zrobił tego. Każdy kto liczył na rewolucję w składzie może czuć się zawiedziony. Ale też rewolucje nie mają sensu, skoro jest ograniczona liczba zawodników, spośród których można wybierać.