Poprzedni sezon był udany. Newcastle zajęło czwarte miejsce w Premier League — najlepsze od dwóch dekad — i wróciło do Ligi Mistrzów. Tam także zaczęło się obiecująco, skoro w drugiej kolejce ekipa z St. James's Park rozbiła u siebie Paris Saint-Germain (4:1) i była nawet liderem grupy. Później jednak w czterech meczach zespół zgromadził tylko punkt, a porażka w ostatniej kolejce z Milanem (1:2) pozbawiła Brytyjczyków nawet miejsca w Lidze Europy.
Fajerwerków nie było także w Premier League, choć drużyna jakoś sobie radziła - do czasu. Newcastle jeszcze na przełomie listopada i grudnia pokonało Chelsea (4:1) oraz Manchester United (2:1), ale później — od porażki z Evertonem (0:3) - zaczął się kryzys. Zespół Eddiego Howe'a w siedmiu kolejnych meczach przegrał sześć razy. Dziś jest w tabeli dziesiąty, co nie zaspokaja ambicji ani saudyjskich właścicieli (kupili klub w 2021 roku), ani kibiców.
Czytaj więcej
Kilku kadrowiczów może w tym roku zmienić barwy klubowe. W interesie reprezentacji Polski jest, by zrobili to jak najszybciej. Tym bardziej jeśli awansujemy na Euro 2024.
Newcastle United w kryzysie. Jose Mourinho na celowniku
Wielu uważa, że to m. in. efekt nietrafionych inwestycji transferowych. Są wśród nich chociażby kupieni latem ubiegłego roku Sandro Tonali (64 mln euro) i Harvey Barnes (44 mln euro). Pierwszy nie gra, bo pozostaje od sierpnie zawieszony za udział w nielegalnych zakładach bukmacherskich. Anglik doznał z kolei poważnej kontuzji stopy. Kłopoty zdrowotne w ostatnich tygodniach nękają także Nicka Pope'a, Tino Livramento, Joelintona i Calluma Wilsona.
Nie brakuje głosów, że pod presją jest dziś sam Howe. Niektórzy kibice podobno mają go dość, a według angielskich mediów władze Newcastle rozważają zatrudnienie doskonale znanego w Premier League Jose Mourinho. Portugalczyk, zwolniony niedawno z Romy, w przeszłości dwukrotnie prowadził Chelsea, a także Manchester United i Tottenhamu. Tak głośny transfer dobrze wpisałby się zapewne w filozofię nowych szefów Newcastle.