Jeśli ktoś nie śledzi na co dzień rozgrywek LaLiga i dopiero teraz spojrzy na wyniki, przetrze zapewne oczy ze zdumienia. Wiceliderem jest bowiem mały klub z Katalonii, który – choć powstał jeszcze przed drugą wojną światową – na pierwszy awans na salony czekał do 2017 roku.
Wytrzymał wówczas dwa sezony i spadł do drugiej ligi. Na najwyższy szczebel wrócił przed rokiem.
Czytaj więcej
Gavi w tym sezonie już nie zagra. Jeden z liderów Barcelony zerwał więzadło krzyżowe podczas meczu eliminacji Euro 2024 Hiszpania - Gruzja (3:1).
Zeszły sezon zakończył na dziesiątym miejscu. Był typowym średniakiem, choć miał szansę na europejskie puchary. Teraz też celem było jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania, tymczasem w 14 kolejkach uzbierał 35 pkt (niewiele mniej niż w całym ubiegłym sezonie – 49 pkt) – czyli tyle samo co Real, o cztery więcej niż Atletico Madryt i FC Barcelona.
Girona doznała jak dotąd tylko jednej porażki (z Realem) i była nawet liderem, pokonała już m.in. Sevillę oraz Villarreal, zabrała punkty Realowi Sociedad i Athleticowi Bilbao, zdobyła najwięcej bramek ze wszystkich drużyn ligowych (32), a jej najlepszy strzelec – 26-letni Ukrainiec Artem Dowbyk – ma tyle samo goli co Robert Lewandowski (7).