Eliminacje mistrzostw świata. Trzeba wygrać wszystko

W sobotę reprezentacja Polski w eliminacjach do mundialu zmierzy się z San Marino, a we wtorek – z Albanią. Czy kibice mogą spać spokojnie?

Publikacja: 05.10.2021 21:00

Reprezentacja Polski podczas wtorkowego treningu na stadionie Legii

Reprezentacja Polski podczas wtorkowego treningu na stadionie Legii

Foto: PAP, Leszek Szymański

Teoretycznie tak. Do końca eliminacji Polakom pozostały cztery mecze. Oprócz dwóch najbliższych – 12 listopada na wyjeździe z Andorą i 15 listopada z Węgrami na Stadionie Narodowym. Należy wygrać wszystkie.

Sobotnie spotkanie z San Marino (pokonaliśmy je w Serravalle 7:1) będzie treningiem przed prawdziwym meczem, jaki we wtorek czeka Polaków w Tiranie. Niespodziewanie stał się on najważniejszym sprawdzianem w eliminacjach. Na Stadionie Narodowym wygraliśmy 4:1, jednak dobrzy technicznie Albańczycy pozostawili bardzo korzystne wrażenie.

Paulo Sousa spotkał się z dziennikarzami w poniedziałek, jeszcze przed rozpoczęciem zgrupowania kadry. Mówił w swoim stylu. Grzecznie, żeby nikogo nie urazić. Narzekał tylko na brak skrzydłowych i podkreślał, że zawodnicy z Ekstraklasy w zdecydowanej większości nie osiągnęli poziomu dającego im prawo gry w reprezentacji.

Czytaj więcej

Robert Lewandowski: Kontrakt z Bayernem? To plotki

Jest w tym bardzo dużo racji, ale Sousa o tym wie od osób trzecich, bo rzadko zagląda do Polski. Jego obecność na meczach Ekstraklasy można odnotować biciem w wielki dzwon. To prawda, że niemal wszyscy najlepsi polscy piłkarze pracują w klubach zagranicznych, ale rolą selekcjonera jest też dawanie szans tym najbardziej utalentowanym z Polski. Tym bardziej że oni grają, a kilku z powołanych spędza więcej czasu na zagranicznych ławkach rezerwowych niż na boisku.

Do kadry na Euro Sousa powołał czterech zawodników z polskich klubów: Kamila Piątkowskiego (Raków), Tymoteusza Puchacza (Lech), Kacpra Kozłowskiego (Pogoń) oraz Jakuba Świerczoka (Piast).

Piątkowski jest jednym z zaledwie czterech (obok Roberta Lewandowskiego, Wojciecha Szczęsnego i Tomasza Kędziory) reprezentantów Polski grających w Lidze Mistrzów. To po jego niefortunnym podaniu do Michała Helika padła bramka dla San Marino. Puchacz jest rezerwowym w Unionie Berlin i jeszcze nie zna smaku Bundesligi, co potwierdza opinię Sousy o różnicy dzielącej ekstraklasę od silnych lig zagranicznych. Świerczok sam się skreślił z kadry, wybierając grę w Japonii. Sousa wspomniał, że z jego powołaniem „były problemy".

Pozostał Kozłowski, który jest bodaj największym odkryciem roku w polskiej piłce. W wieku siedemnastu lat został najmłodszym uczestnikiem mistrzostw Europy, zbiera wysokie noty za występy w Pogoni i nic dziwnego, że podobno interesują się nim już europejskie kluby, z Liverpoolem i AC Milan włącznie.

Czytaj więcej

Radar Paulo Sousy nie widzi zawodników z Polski

Piłkarz udzielił „Super Expressowi" wywiadu, w którym powiedział, że możliwość pracy z Juergenem Kloppem nie robi na nim wrażenia. „Wiem, że mogę pracować z jeszcze lepszymi trenerami" – uważa Kozłowski.

Chwalić piłkarza za pewność siebie czy dziwić się brakowi pokory? Zostanie gwiazdą czy zgaśnie nim zabłyśnie? Znam tylko jednego polskiego piłkarza, który łącząc umiejętności z cechami charakteru wywindował najpierw swój klub – Widzew Łódź – na pierwsze miejsce w Polsce, potem miał decydujący wpływ na świetny wynik reprezentacji na mundialu, a następnie wygrał z Juventusem Puchar Mistrzów. To był Zbigniew Boniek. Może Kozłowski będzie następnym.

Na razie jest jedynym zawodnikiem z polskiej ligi powołanym do kadry na mecze z San Marino i Albanią. Sousa nie zdecydował się na Jakuba Kamińskiego z Lecha mimo jego dobrej formy i nie uległ presji dziennikarzy oraz tych fachowców, którzy sugerowali powołania dla piłkarzy Legii. Zwłaszcza Bartosza Slisza i Mateusza Wieteski.

Slisz już w kadrze był (jako jedyny z Legii), odstawał poziomem i po połówce meczu rozegranej przeciw San Marino już go nie ma. Dość powszechne przypisywanie mu cech futbolisty europejskiego formatu wydaje się nadużyciem. Wieteska zrobił postępy, jednak fakt, że Legia niemal w każdym meczu traci bramki, a on gra na środku obrony, mówi coś o nim i tej formacji.

Czytaj więcej

Kolejna kontuzja w reprezentacji Polski

Legia wygrała dwukrotnie w Lidze Europy i poniosła już pięć porażek w ekstraklasie (w całym poprzednim sezonie tylko cztery). Po zwycięstwie nad Leicester trener Czesław Michniewicz prężył pierś, a cztery dni później po porażce w Gdańsku z Lechią stał się bohaterem niemiłych memów.

Sytuacje jego i Sousy są do siebie nieco podobne. Portugalczyk może być pewny swojej pozycji, dopóki reprezentacja wygrywa,a więc teoretycznie do końca eliminacji. Jeśli zgodnie z logiką (w futbolu zawodną) i rachubami Polacy zajmą drugie miejsce w grupie, w marcu czekać ich będą mecze barażowe.

Czy prezes PZPN może zwolnić selekcjonera przed barażami? Może to zrobić w każdej chwili, ale na razie nie ma powodu, choć Boniek zwolnił Jerzego Brzęczka przed finałami Euro, na które selekcjoner się zakwalifikował, a prezes PZPN Grzegorz Lato pożegnał Leo Beenhakkera przed kamerami telewizyjnymi po porażce ze Słowenią w Mariborze. Lato nie miał wariantu zastępczego, więc reprezentację w dwóch meczach prowadził Stefan Majewski. Boniek wymyślił Sousę. Czy prezes Cezary Kulesza ma kogoś na jego miejsce?

Nie wiadomo. Mecz Legia–Leicester w loży Dariusza Mioduskiego oglądał nie Sousa, lecz Stanisław Czerczesow. Były trener Legii, a do niedawna reprezentacji Rosji, pozostaje chwilowo bez pracy. Ma czas, więc przyjął zaproszenie na mecz. Oglądał go siedząc obok Kuleszy. Czy coś z tego wynika? Może tak, a może nie. Przekonamy się w listopadzie, po zakończeniu rozgrywek w grupie lub w marcu po barażach.

Teoretycznie tak. Do końca eliminacji Polakom pozostały cztery mecze. Oprócz dwóch najbliższych – 12 listopada na wyjeździe z Andorą i 15 listopada z Węgrami na Stadionie Narodowym. Należy wygrać wszystkie.

Sobotnie spotkanie z San Marino (pokonaliśmy je w Serravalle 7:1) będzie treningiem przed prawdziwym meczem, jaki we wtorek czeka Polaków w Tiranie. Niespodziewanie stał się on najważniejszym sprawdzianem w eliminacjach. Na Stadionie Narodowym wygraliśmy 4:1, jednak dobrzy technicznie Albańczycy pozostawili bardzo korzystne wrażenie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Bologna w Lidze Mistrzów. Polacy pomogli napisać piękną historię
Piłka nożna
Mecz bez historii, Robert Lewandowski bez gola. Barcelona bliżej wicemistrzostwa
Piłka nożna
Kolejny sezon Ligi Mistrzów. Piraci wzięli kurs na Europę
Piłka nożna
Czy będzie grupowy coming-out w zawodowej piłce nożnej?
Piłka nożna
Czy Manchester United i Chelsea zagrają w europejskich pucharach?