46:0. Historia na boisku

We wtorek padł jeden z najwyższych wyników w historii piłki nożnej.

Aktualizacja: 07.07.2015 16:44 Publikacja: 07.07.2015 16:29

46:0. Historia na boisku

Foto: oceaniafootball.com

Piłkarska reprezentacja Mikronezji nie należy do FIFA. Nie można znaleźć jej w oficjalnych rankingach, nie ma jej także w federacji Oceanii. Jednak w przeciągu czterech ostatnich dni zdążyły napisać nowy rozdział historii światowego futbolu.

Jednymi z niewielu międzynarodowych zawodów, w jakich Mikronezja bierze udział, są igrzyska Pacyfiku (Pacific Games) rozgrywane w tym roku w Papui Nowej Gwinei. Piłkarze z tego egzotycznego kraju stanęli do walki w jednej z dwóch grup razem z Tahiti, Fidżi i Vanuatu. Stawką – poza jak najlepszym miejscem w turnieju – była możliwość wygrania kwalifikacji olimpijskiej. Mikronezja podeszła do sprawy bardzo poważnie i po trzech meczach zajęła ostatnie miejsce w grupie z bilansem 114 straconych bramek.

Wyniki mówią same za siebie. 30 do 0 z Tahiti, 38 z Fidżi i dzisiejsze aż 46 do 0 z Vanuatu. Wyniki rodem nawet nie z hokeja, ale z jakiejś jednostronnej koszykówki dla amatorów. Klęska Mikronezji mogłaby sugerować, że w losowaniu trafiła na grupę śmierci, jednak rzeczywistość jest trochę inna.

Po pierwszej połowie meczu z Fidżi, gdy Mikronezja przegrywała 21 do 0, trener Stan Foster zdecydował się wymienić bramkarza na jednego z pomocników. Manewr był iście genialny, bo drugie 45 minut przyniosło już tylko 17 bramek straty. Najgorsza piłkarska drużyna świata jest chłopcem do bicia dla tych, których nazwalibyśmy piłkarskimi nowicjuszami. Nawet wyśmiewani w Europie listonosze i hydraulicy z drużyny San Marino nie tracą 46 goli w jednym meczu.

Mikronezja bezskutecznie aspiruje do FIFA. Chciałaby podnieść poziom krajowego futbolu choć odrobinę wyżej, a przy okazji powalczyć z nadwagą dotykającą mieszkańców archipelagu. Sama nazwa Mikronezji może sugerować, że mamy do czynienia z państwem niewielkim, jednak obszar oceanu składającego się na federację porównywalny jest do powierzchni Argentyny czy Kazachstanu.

Przemieszczanie się między nimi to nie lada wyzwanie. Kadra piłkarska nie ma wystarczających środków, by tropić rodzime gwiazdy, zatem mikronezyjskim Messim staje się ten, kto w miarę po boisku się przemieszcza nie potykając o własne nogi. Przed kilkoma laty dwóch młodych Anglików, Paul Watson i Matt Conrad postawiło sobie za punkt honoru pokierować najgorszą piłkarską drużyną świata. W pierwszej kolejności chcieli przenieść się na Guam, jednak po dokładniejszym rozpoznaniu tabeli lokalnych rozgrywek okazało się, że kadra zajmująca dół tabeli FIFA ogrywa mikronezyjską wyspę Yap 15 do 0. Ta z kolei wygrywała z Pohnpei, kolejną z tej samej federacji podobnym stosunkiem.

Powierzchnia wszystkich wysp Mikronezji jest co prawda lekko większa od terytorium Singapuru i kilkukrotnie przewyższa rozmiary San Marino czy Malty, jednak gdy trzeba się przemieszczać po obszarze ponad 2,6 mln km kwadratowych Pacyfiku, wówczas wyzwanie robi się iście kosmiczne. Trudno powiedzieć, co było do tej pory dla federacji i dotychczasowych trenerów największym wyzwaniem. Watson opisał mikronezyjską historię w książce („Up Pohnpei" wydana w 2012 roku) i wskazywał na to, że miejscowi piłkarze nadużywali pobudzającego psychoaktywnie betelu oraz pili niezwykle mocne drinki sakau. Do tego do wszystkiego podchodzili emocjonalnie. Gdy się na nich nakrzyczało, obrażali się i nie przychodzili na treningi.

Watson obecnie pracuje przy drużynie w stolicy Mongolii. Z pewnością dobry humor go nie opuszcza, bo nie tylko zbiera materiał na nowe książki, ale i ma do czynienia z rzeczywistością na wyższym piłkarskim poziomie niż mikronezyjski koszmar. W końcu Mongolia zajmuje 199. miejsce w obecnym zestawieniu FIFA. Bezpośrednio przed Vanuatu, dzisiejszym katem Mikronezji.

Piłkarska reprezentacja Mikronezji nie należy do FIFA. Nie można znaleźć jej w oficjalnych rankingach, nie ma jej także w federacji Oceanii. Jednak w przeciągu czterech ostatnich dni zdążyły napisać nowy rozdział historii światowego futbolu.

Jednymi z niewielu międzynarodowych zawodów, w jakich Mikronezja bierze udział, są igrzyska Pacyfiku (Pacific Games) rozgrywane w tym roku w Papui Nowej Gwinei. Piłkarze z tego egzotycznego kraju stanęli do walki w jednej z dwóch grup razem z Tahiti, Fidżi i Vanuatu. Stawką – poza jak najlepszym miejscem w turnieju – była możliwość wygrania kwalifikacji olimpijskiej. Mikronezja podeszła do sprawy bardzo poważnie i po trzech meczach zajęła ostatnie miejsce w grupie z bilansem 114 straconych bramek.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
PKO BP Ekstraklasa. Czy Jagiellonia Białystok zostanie w końcu mistrzem Polski?
Piłka nożna
Kylian Mbappe po siedmiu latach żegna się z Paryżem. Transfer do Realu coraz bliżej
Piłka nożna
Poznaliśmy finalistów. Kto zagra o puchary Ligi Europy i Ligi Konferencji?
Piłka nożna
Trzy minuty szaleństwa. Echa meczu Bayern-Real
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Piłka nożna
Real - Bayern. Czy Szymon Marciniak popełnił błąd? Były sędzia Marcin Borski wyjaśnia