Sonik spadł z wydmy razem z quadem i uszkodził kolano. Dojechał do mety z 10. czasem, ale badania w ambulatorium na biwaku wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Samolotem medycznym został przetransportowany do szpitala w Limie.
– Jechałem spokojnie, ale dobrym tempem, mimo że miałem problem ze skrzynią i co jakiś czas wypadał mi bieg – opowiada Polak. – Po neutralizacji zaczął się 58-kilometrowy fragment oesu, który pokonały wcześniej samochody i ciężarówki . Tam, gdzie znajdowały się waypointy, piasek był mocno rozjeżdżony i grząski. Wspinając się na garb wydmy, zredukowałem bieg, ale po drugiej stronie zobaczyłem około dwumetrową dziurę. Dodałem gazu, żeby ją ominąć i wtedy znów wypadł mi bieg... Quad spadł. Nie miał napędu, więc wbił się w piach. Nie wypadłem, nie przerolowałem, ale cała siła uderzenia skupiła się w lewym kolanie. Tym, które uszkodziłem podczas wypadku na ostatnim Rajdzie Sardynii…
Przez końcowe 30 km odcinka specjalnego (plus 470 km dojazdówki do miasta Arequipa) Sonik walczył z bólem, który uniemożliwiał balansowanie oraz jazdę w pozycji stojącej.
W Dakarze pozostaje Kamil Wiśniewski. Drugi z polskich quadowców ukończył etap tuż za Sonikiem i w klasyfikacji generalnej awansował na 21. pozycję. Ale do prowadzącego Chilijczyka Ignacio Casale traci ponad sześć godzin.
Ostatniego dnia w Peru nie będą dobrze wspominać też Kariakin i Loeb. Broniący tytułu w quadach Rosjanin wywrócił się i złamał rękę. Francuz jeszcze we wtorek cieszył się z etapowego zwycięstwa. Dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata po czterech odcinkach specjalnych zajmował drugie miejsce. W środę już po starcie dwukrotnie zakopał się na wydmach, stracił ponad dwie godziny, ale ze względu na kontuzję swojego pilota zrezygnował z dalszej jazdy (podobnie jak debiutujący w Dakarze Andre Villas-Boas, były trener Chelsea).