Rz: Jakie emocje towarzyszą panu po takim sukcesie?
Kamil Stoch: Supermoment, nie tylko dla mnie, ale dla całego zespołu. Dziękuję trenerom, którzy cały czas pracują po to, abyśmy mogli skupić się tylko na skakaniu.
Rok temu też wygrał pan turniej, ale nie zwyciężył we wszystkich konkursach. Czy triumf odniesiony w takim stylu smakuje lepiej?
Każde zwycięstwo to nagroda za ciężką pracę, za wyrzeczenia, za czas spędzony na treningach i poza domem. To nagroda nie tylko dla mnie, ale dla mojej rodziny, dla mojej żony, która szykowała się w Warszawie na Galę Mistrzów Sportu, kiedy ja skakałem w Bischofshofen. Ewa pytała mnie, czy wolałbym być na gali, czy skakać. Powiedziałem, że zdecydowanie wolę być na zawodach. To o wiele mniej stresujące.
Gratulacje od Svena Hannawalda były dla pana wyjątkowe?