– Wiedziałem, że coś się wydarzyło, natomiast nie wiedziałem co. Starałem się wyłączyć, moje myśli były zaprzątnięte tylko tym, żeby oddać dobry skok – mówił po zwycięstwie w Innsbrucku Kamil Stoch. Gdy on cieszył się z trzeciej kolejnej wygranej, Richard Freitag był już na obserwacji w szpitalu.
Grzegorz Wojnarowski, WP Sportowe Fakty, z Innsbrucku
Przed startem zawodów na Bergisel nie brakowało takich, którzy szanse Stocha i Freitaga na końcowy triumf oceniali na równi.
– Bardzo szkoda Richarda. Wiem, że Kamil i tak by z nim wygrał, a przez ten jego upadek turniej wiele stracił z perspektywy kibiców. Wszystko jest już w zasadzie rozstrzygnięte, Kamil musi tylko skakać na swoim poziomie. Można powiedzieć, że teraz to Sven Hannawald zastąpił Freitaga w roli głównego konkurenta Kamila w turnieju – mówił Maciej Kot.
Wyjaśnił też dziennikarzom upadek niemieckiego kolegi, opowiedział, jaki błąd popełnił Freitag. – Zeskok na pewno nie był równy, ale według mnie była to wina Richarda. On, schodząc do lądowania, nie ściąga najpierw przodów nart, ale tyły. I przez to narty były trochę za bardzo skrzyżowane, prawa wylądowała na lewej, odjechała i było po wszystkim. Brzydko to wyglądało, poleciał do przodu, powyginało mu nogi. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. Richard to równy gość, nasz kolega – podkreślał Kot.