- Jesteśmy najlepsi w Unii Europejskiej – mógł z dumą powiedzieć prezes Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich Ryszard Stadniuk po igrzyskach w Rio. Co prawda po chwili prostował, że po Brexicie, ale powody do radości na pewno były.
Medale naszych pań – złoty w dwójce podwójnej i brązowy w czwórce podwójnej - wywindowały polskie wiosła na pozycje zarezerwowane dotychczas dla takich potęg jak Wielka Brytania, USA, Nowa Zelandia czy Australia. W pobitym polu pozostały m.in. Niemcy, gdzie zarejestrowanych jest 80 tys. zawodników. Porównując możliwości naszego wioślarstwa z wymienionymi krajami racjonalnie trudno to wszystko wytłumaczyć.
W pierwszym tegorocznym starcie w Pucharze Świata w Belgradzie polskie osady zdobyły siedem medali, a na najwyższym stopniu podium stanęła m.in. czwórka podwójna kobiet. Z medalistek olimpijskich w osadzie pozostały Maria Springwald oraz Agnieszka Kobus, a Joannę Leszczyńską i Monikę Ciaciuch zmieniły dwukrotne młodzieżowe mistrzynie świata Marta Wieliczko i Katarzyna Zilmann. Zawodniczki do sezonu przygotowywał trener Jakub Urban. Zastąpił on Marcina Witkowskiego, któremu pracę zaoferowała federacja niemiecka. Okazuje się, że są jeszcze nasi szkoleniowcy, których umiejętności ceni się w krajach bogatych o ogromnym sportowym potencjale.
W Belgradzie jednak nie startowały wszystkie kraje. Prawdziwy sprawdzian polskie osady będą miały w najbliższy weekend. W Racicach (Czechy) odbędą się mistrzostwa Europy, a swoje reprezentacje awizują najmocniejsze federacje z pierwszą światową potęgą - Wielką Brytanią. PZTW zgłosił jedenaście osad. W reprezentacji nie ma złotych medalistek z Rio Natalii Madaj i Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej, które sezon poolimpijski postanowiły potraktować ulgowo.
– W tym roku chcemy odpocząć, żeby potem mocno rozpędzić się w przygotowaniach do igrzysk w Tokio. Choć nie wystartuję w Racicach, czuję już to napięcie jakie miałam przed najważniejszymi wyścigami – mówi Natalia Madaj.